Joanna Krzysztoń, Grzegorz Rogala: Raz, Dwa, Trzy

Wystawy zbiorowe w Polsce /
 nazwa
Raz, Dwa, Trzy / One, Two, Three
 termin
 kuratorzy
Zenon Kowalczyk
 wstęp
Darmowy

REALNOŚĆ MAGII
O TWÓRCZOŚCI JOANNY KRZYSZTOŃ I GRZEGORZA ROGALI

Od wielu lat Joanna Krzysztoń i Grzegorz Rogala tworzą razem. Z pozoru pochodzą z „odrębnych światów”, ale spotkali się na dobre i złe, a ich wspólne realizacje są oparte na podobnych fascynacjach. Podejmują te same problemy. Obrazu. Wirtualnego i realnego. Iluzyjnego i konkretnie – fizycznego.
Joanna jest malarką. I jak się to potocznie mówi: „rasową”. Jak większość malarzy przeszła przez fascynację: materią podobrazia, farby, formatu, kompozycji. W tej kwestii: „odrobiła lekcje”. Grzegorz Rogala to z kolei spadkobierca pionierów kina i fotografii. Tak jak oni uwielbia poznawać nieprzetarte szlaki poszerzania iluzji w ten sposób, by poszerzyć realność. Tak jak Georges Melies i Emile Reynaud stwarzali nowe światy, tworząc współczesne kino, tak Grzegorz tworzy nadrzeczywistość wieku XXI programując „nową realność”. Jest magikiem i prestidigitatorem.
Joannę rzeczywistość boli. Czuje jej ciężar – nie do zniesienia – oswajając go przez malarski – umowny i swoiście odrealniony obraz.
Grzegorz także doskonale zdaje sobie sprawę z wagi obrazu i jego niebezpiecznej ekspresji. Gorzej: wie iż czasem te przetworzone dzięki mediom odbicie rzeczywistości, tak elektroniczne jak i cyfrowe, jest częstokroć bardziej sugestywne niż te, które widzi nieuzbrojone oko. W tekście Jana Piekarczyka „Grzegorza Rogali Gwizdanie przez Okna Jednoczesności”, znajduje się teza, że czas teraźniejszy w przeciwieństwie do przeszłości i przyszłości to, to, co napędza twórczość Grzegorza Rogali.
Czas teraźniejszy jest najmniej określony i mimo, że my go subiektywnie doświadczamy w praktyce go nie ma. Bo właściwe istnieje to, co przed i to, co za. Nasza pamięć albo domniemanie. To paradoksalne, ale z kolei w filmie i fotografii odczuwany jedynie fizycznie: TERAZ. To, co widzi oko, czyli moment bezładu – jedną dwunastą sekundy. Dwie klatki filmu. Reszta powstaje dzięki kojarzeniu, które odkrył Kuleszow zderzając semantycznie różne obrazy – jak słowa w poezji. Przynajmniej tak działa nasza pamięć. Joanna z kolei nie maluje przez całe życie jednego obrazu jak to robi wielu znanych i idących na skróty artystów.
Jak pisze Jan Rylke w szkicu „Złote obrazy Joanny Krzysztoń”: „Nie jest (ona) przywiązana na krótkim sznurku do obowiązującej formy. Łączenie abstrakcji z realizmem tworzy niezwykłą hybrydę – abstrakcję, która nie jest tylko formą (...)”. Joanna zafascynowana buddyzmem zen, prawosławną i grecką ikoną, tworzy symboliczne obrazy malowane przy pomocy szlachetnych technik, nie stroniąc od publicystyki ujmowanej metaforycznie. Cykle „Reality Show”, „Na ratunek” czy „Przeszczep Twarzy” są tego dowodem (można je obejrzeć na stronie studiorogala.pl).
Grzegorz w latach 70 ubiegłego wieku podjął studia w Łódzkiej Państwowej Szkole Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej na wydziale operatorskim, interesując się tym, co jest pomiędzy tradycyjnie rozumianym kinem, jego alternatywnymi przejawami i klasyczną, statyczną fotografią. W ramach dyplomu zrealizował jeden z najbardziej znanych polskich filmów eksperymentalnych. Animowano-aktorską „Linię” wykorzystując technikę podobną do tej, jaką George Lucas stosuje w swych „Gwiezdnych Wojnach” w scenach z laserowymi mieczami.
Pamiętam, poznałem go w filmówce na zajęciach z animacji u profesora Mirosława Kijowicza. Grzegorz od zawsze interesował się iluzjonistycznymi i trikowymi aspektami kina, a zarazem miał wielką atencję do klasyki. I tak zostało do dzisiaj. Jeden z pierwszych w Polsce poznał tajniki cyfrowej obróbki obrazu oraz animacji wspomaganej i generowanej komputerowo. Do swoich prac, w których najistotniejszym elementem jest zabawa z czasem i naszym spostrzeganiem, sam pisze aplikacje i ciągle go to bawi, jak wirtuoza gitary wieczne odkrywanie swego instrumentu.
Razem z Joanną starają się zrealizować wyśniony każdemu malarzowi obraz marzeń. Dosłowne ożywienie statycznego płótna i uzyskanie nowych jego wymiarów. Trzech, czterech a może pięciu. Wszak współcześni fizycy dyskutując o teorii strun mówią nawet o dwudziestu sześciu wymiarach, z których my doświadczamy jedynie czterech. Reszty nie odczuwamy. Ale te inne wymiary mogą zaistnieć w naszej wyobraźni.
Jeżeli sztuka spełnia cztery postulaty: rejestrację rzeczywistości, jej poznawanie, jej stwarzanie oraz tworzenie niemożliwego, to oboje wymienieni artyści zdają się wybierać tą ostatnią drogę. W przeciwieństwie do pozostałych, wcześniej wymienionych, wymaga to elastyczności w myśleniu, wiedzy oraz odwagi – i to nie tej określonej interpersonalnymi skandalami. U Joanny: będzie to swoboda balansowania pomiędzy metafizyką ikony, a realnością popularnych mediów, u Grzegorza: odkrywanie granicznych stanów fotografii, filmu i świata wirtualnego.
Ostatnie wystawy realizują wspólnie. Wielką rolę odgrywa w nich światło. To naturalne i wygenerowane przez człowieka. A także z pozoru jarmarczne triki, jak stara technika druku soczewkowego, którą pamiętamy z pocztówek przedstawiających postacie mrugające oczami. W realizacjach Grzegorza w cyklu „Ruchome obrazki” (lentikularne) użyta jest ona do budowania mini esejów nad istotą przemijalności. A u Joanny statyczny obraz malarski ożywa i na chwilę staje się pulsującym odwzorowaniem kinowego ekranu. Malarstwo jawi się jako rejestracja trwania, a obraz kinowy jako trwanie. Media zamieniają się swymi – pozornie uświęconymi rolami.

Jacek Kasprzycki

Joanna Krzysztoń, Grzegorz Rogala: Raz, Dwa, Trzy