Michał Piekarski: Zapach jesieni
Wystawy indywidualne zagraniczne /Na początku było Słowo… – tak zaczynał swoją Ewangelię św. Jan w istotnej dla naszej kultury Księdze Ksiąg. Istnieją interpretacje, że to nie „słowo” rozumiane literalnie, lingwistycznie – to raczej myśl, idea służąca doskonałej realizacji. Tak czy inaczej spełniony zamysł, aby znaleźć społeczny wyraz, wymaga zapisu, zanotowania w czytelnej formie. Temu zaś potrzebna jest umowa dotycząca znaczeń form graficznych. Alfabet łaciński, jak większość takich umów, prostą drogą pochodzi od „obrazków”. W naszym przypadku od staroegipskich hieroglifów, poprzez hebrajskie i arabskie uproszczenia, dochodząc do greki – a to już niemal jak w domu, bo przecież św. Jan, co wtedy było wśród elity powszechne, pisał po grecku! Może by zatem źródła kultury inicjować zdaniem: na początku był obraz. Ryzykowne, ale chyba dopuszczalne. Uproszczony obraz byka Apisa ewoluujący aż do łacińskiego A!
Kiedyśmy się uporali z czytelnością liter, trzeba próbować uzgodnić znaczenie słów. Był w historii filozofii tzw. „spór o powszechniki”, czyli o to, byśmy to samo rozumieli, mówiąc/pisząc konkretny wyraz. A tu już zaczyna się kłopot, bo tym samym pojęciem można wyrażać miłość, pisać donos, wyrok albo zwyczajne sprawozdanie. Elastyczność języków to źródło poezji. Wieloznaczność słów pozwala je lokować w takim porządku, by zaskoczyć, zachwycić Juliana Tuwima i Michała Piekarskiego. Każdego inaczej, ale chyba podobnie w doborze słów, kształtów, kolorów. Tę niedefiniowalną wartość w sztuce Mircea Eliade nazwał „resztą magiczną”, której żadna sztuczna inteligencja, żaden cyfrowy klucz nigdy nie otworzy. I niech tak pozostanie…
Michał Piekarski ma niezwykłą wrażliwość na słowo, swoisty słuch poetycki, na który odpowiada obrazami. To rodzaj improwizacji na zadany temat, jak w jazzie, gdy kolejna osoba odnosi się do propozycji poprzednika, a wszystko w tonacji uzgodnionego utworu. To taka autentyczna radość tworzenia, coś jak radość życia u najmłodszych. Wybrał poetów z najwyższej półki, bo Jego gust literacki jest wyrafinowany. I teraz, aby stać się ich partnerem, musi przyporządkować słowom właściwe kształty i kolory. Przede wszystkim kolory odpowiednie do zamierzenia. Nie ma z tym kłopotów, bo czuje barwę jak wyrafinowany malarz. A kształty – one pochodzą z wybranego pola ekspresji. Piekarski uznał, że przedstawiająca ilustracyjność jest uproszczeniem, gdy wszyscy mamy narzędzia „obiektywnej” rejestracji w postaci smartfonów. Wybrał więc liternictwo, CZCIONKĘ jako artystyczne tworzywo. Buduje swoiste rebusy wymagające trochę wysiłku, aby dojść do literackiego źródła. Tak też działali ojcowie Polskiej Szkoły Plakatu: nie mówili wprost, mimo że zadaniem reklamy jest przecież bezpośrednia agitacja. Mówili językiem sztuki, dowodząc jej jedności z projektowaniem. Z pozoru można kojarzyć działalność Michała Piekarskiego z modną w swoim czasie poezją konkretną, z użyciem czcionek jako materiału ready made, bądź gotowych elementów budowlanych, czy wręcz klocków Lego. Ale zważmy, jak starannie Autor dobiera krój, wielkość i formę liter, precyzyjnie kojarząc je z sensem wierszy, jak atmosferę poezji uzupełnia wyrafinowanym kolorem. Tego ostatniego już mi żal, bo nawet najlepsze z cyfrowych drukarek mają ograniczoną trwałość barwną. Korzystajmy więc z tego pokazu, póki odbitki są świeże i wspaniale zestrojone.
Istnieje spora grupa wybitnych artystów uprawiających twórczość nieprzedstawiającą. Jeden z nich prof. Jacek Dyrzyński nazywa tę aktywność sztuką asemantyczną, pozbawioną (pozornie) jakichkolwiek odniesień do widzialnej rzeczywistości. Gdzie więc ulokować talent Michała Piekarskiego? Poezja konkretna używała słów i liter jako tworzywa, ale propozycja Piekarskiego to coś znacznie więcej. Gdy tam materiał służył budowaniu kształtów niezależnych, to w pracach Artysty stale istnieje ów wątek semantyczny jako równoważny i równoprawny składnik dzieła. Chyba więc Guillaume Apollinaire, Stanisław Dróżdż, Eugen Gomringer, czy Ewa i Andrzej Partumowie nie są Jego poprzednikami. Różni Go od nich szacunek dla wspaniale zestrojonych słów. Tamci bez wątpienia przecierali drogę. Jako formalni prekursorzy wskazywali jakieś dziwne światło. Piekarski wyszedł na pełne słońce!
Rafał Strent, listopad 2022 roku
Prace graficzne które pokazuje na wystawie w Dynenburgu są próbą nawiązania kolorem do czasu – jesieni. Prezentuje 15 kompozycji literniczych, w których używam zaprojektowanego przeze mnie kroju liter. Prace są wielkości 100 cm na 70 cm.
Każda grafika jest typograficzną aranżacją jednego wiersza polskich poetów: Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej, Bolesława Leśmiana, Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Chce wypracować nowe typograficzne brzmienie, które odbiega od suchego wyglądu tekstowego i uzyskać charakter abstrakcyjnej kompozycji literniczej.
Wymusza to znalezienia najodpowiedniejszej formy, w których dążę do układów asymetrycznych i dynamicznych. Takie podejście do wyglądu wierszy jest buntem przeciwko tradycyjnemu układowi. Znoszę sztywne reguły i daje obrazowi typograficznemu prawo tworzenia własnej formuły.
Nadaję nowy plastyczny rytm, proporcje poszczególnych elementów (znaków = liter). Zmieniam w moich kompozycjach wielkość liter, kolejność, przemieszczam elementy, by w końcu, stworzyć jedno ciało, jeden zwarty układ.
Odbiór grafik pozwoli czytać-oglądać wiersze w odmienny, własny dla każdego widza sposób. Kolejność poznawania słów zależy od oglądającego, który posuwa się wzrokiem i odkrywa tajemnice.
Michał Piekarski