Michal Piekarski: Poezja barwna
Wystawy indywidualne zagraniczne /Mieliśmy dotąd szereg propozycji rozszerzenia definicji sztuki słowa, takich jak poezja śpiewana, poezja konkretna, epicka, filozoficzna, historyczna itp. A oto na naszych oczach rodzi się nowy gatunek: poezja barwna, kolorowa – czy jak jeszcze precyzyjniej przyjdzie ją nazwać.
Michał Piekarski, ortodoksyjny miłośnik czcionek, autor własnego „szryftu” (czyli fontu, mówiąc dzisiejszym slangiem zawodowym) i wybitny grafik-projektant, osiągnąwszy etap artystycznego doktoratu, postanowił wyjść poza gatunkowe normy i oto pięknie połączył słowo z obrazem. Bolesław Leśmian to Jego idol i źródło inspiracji. Wcześniej „zalecał się” do Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Jednakże Leśmian, z jego malarską wyobraźnią, jest ponad wątpliwość strzałem w sam środek tarczy. Obydwu tarcz, zarówno poety jak i plastyka. Poeta swym życiorysem dowiódł szczególnego uczulenia na wdzięki dam i sztuk pięknych, bo przecież chodzą one w parze. Był chyba skażony plastyczną wrażliwością, czymś jak skaza genetyczna, skoro jego stryjeczna bratanica Krystyna Brzechwa jest wciąż bardzo popularną warszawską malarką…
Michał Piekarski odruchowo komponuje, to znaczy: równoważy środki tak, jak to się dzieje w matematycznym równaniu. Bo kultura to także umiar, czyli równowaga. Geometria jest widzialnym obrazem matematyki, ta zaś, królowa nauk, oddziela od dziczy i bałaganu. Także w głowach. Analiza dzieł najważniejszych w kulturze pokazuje, że są one zrównoważone kompozycyjnie, czyli spełniają kryteria równania. Jeszcze dziś trudno to precyzyjnie wyliczyć (robimy to intuicyjnie), ale niebawem za sprawą narzędzi cyfrowych będzie można ocenić obiektywnie tę konstrukcję, na której wiesza się eliadowską „resztę magiczną”. Michał Piekarski tę intuicję ma we krwi i dlatego, porwawszy się na tak wybitne dzieło, stał się partnerem poety. Szkoda, że Leśmian sam nie może tego zobaczyć! Jestem pewien, że bardzo byłby rad, widząc swe wiersze w takiej postaci. Piekarski, wychodząc spod skrzydeł jednego z ojców Polskiej Szkoły Plakatu, znów odruchowo komplikuje przekaz. Nie mówi wprost, jak przewiduje główna zasada reklamy, ale każe rozszyfrowywać obraz, z widza czyniąc współautora. Jedna z definicji postmodernizmu tak właśnie definiuje role obydwu partnerów. Właśnie: partnerów, bez relacji podległości! W polskim języku jedna litera dzieli pozycję twórcy od Stwórcy i pewnie dlatego niektórym „artystom” przewraca to w głowach…
Doczekaliśmy oto czasu, kiedy uroda słowa i relacji między słowami znalazły właściwy wyraz/obraz pozwalający cieszyć się w dwójnasób. „W malinowym chruśniaku” jest teraz równie pięknie, jak w gąszczu słów!
Rafał Strent
w sierpniu 2022 roku